Robią mi to.
Dręczą mnie.
Zabijają.
Odzierają z tego, co
należy do Ciebie mój drogi.
Tak wygląda ich
dobro. Wykorzystują kobiety. Biją je. Molestują.
Zrobiłbyś z nimi
porządek, prawda, Thomasie?
Ty byś mnie obronił.
Nie pozwoliłbyś im mnie dotykać.
Wiem, że własnie tak
byś zrobił.
Nie pozwoliłeś Im na
to, by mnie dotykali.
Tym szlamom też byś
na to nie pozwolił...
- Crane, ocknij się!
Mówią do mnie. Mówią
do mnie niewolniczym imieniem.
Już nie jestem
niewolnicą. Wyzwoliłeś mnie.
- Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia,
doktorze, co chcesz ratować. Nie widzisz, w jakim jest stanie? Spójrz w jej
oczy.
Oślepiają mnie.
Chcą mnie zjeść.
Szepcą o mnie.
Ich plugawe głosy
docierają do mnie. Słyszę je tu, w kącie celi, w swojej głowie.
Thomasie...
- Widzisz doktorze? Dla niej nie ma nadziei.
- Wręcz przeciwnie...
To znów on.
Znów ten młody
lekarz.
Znów patrzy na mnie
tym wzrokiem.
Gdybyś to zobaczył,
zabiłbyś go na miejscu, prawda, Thomasie?
Tak bardzo mi ciebie
brakuje...
- W mojej gesti leży leczenie jej, panie
Lynch. Jeśli byłby pan tak łaskaw otworzyć celę...
- Najpierw bransoletki! Chyba nie chce pan,
żeby potraktowała pana bezróżdżkową magią, co?
- Prawda.
- Adams, załóż dziewczynie bransoletki.
- Jasne szefie.
Czy dobrze słyszę?
Wychodzę stąd Tom,
rozumiesz!?
Wychodzę!
Ten lekarz załatwił
mi wolność.
Teraz! Teraz będę
mogła dokończyć Twoje dzieło.
- Gotowe.
- Gdyby coś się działo, panie Ache...
- Gwarantuję, że nic nie będzie się działo.
Zresztą, sam pan powiedział, że dla niej nie ma nadziei. Widzi pan jak ona
wygląda? Skóra i kości. Nic więcej. Myśli pan, że ma jakieś szanse ze mną?
Zwłaszcza z tym żelastwem na rękach...
O słodka wolności!
Komu za nią mam
dziękować?
Korytarz zdaje się
pachnieć zupełnie inaczej niż ta paskudna cela.
Jest tu jaśniej.
Przyjemniej.
Tak sobie wmawiam i w
to chcę właśnie wierzyć.
Lekarz zostanie
jednym z nas, prawda?
Ukochany, przecież
taką wyświadczył nam przysługę! Uratował nas od mroku i ciemności azkabańskich
cel. Coś mu się za to należy, nie sądzisz?
- Jedziesz ze mną do Zamkniętego Oddziału
Mentalnego, w szpitalu Munga.
Jadę do Munga.
Do Londynu,
najdroższy!
Nie mówię ani słowa,
choć tak bardzo się cieszę.
Uciec ze szpitala to
pestka, prawda?
Damy radę.
Pomożesz mi w tym,
Tom.
Zawsze mi pomagałeś.
- Po przybyciu na miejsce zostaniesz poddana
pewnemu badaniu.
Badaj mnie,
Uzdrowicielu, ile dusza zapragnie!
Najważniejsze, że
będę tam! Tam, w Londynie, na kontynencie.
W miejscu z którego
uciekniemy.
W miejscu, w którym
opracujemy nowy plan przejęcia władzy nad światem.
Tym razem dopracujemy
go w każdym calu, bo już nie masz przede mną żadnych tajemnic ukochany.
Przeczytałam to ładny czas temu, praktycznie po Twoim komentarzu z info o tym blogu. Ale pamiętam po kolei, co robiłam, wchodząc tutaj, więc zacznę może od samej koncepcji, bo zakładka pt. „Umysł Crane” była pierwszą rzeczą, którą otworzyłam. Krótki, a jednocześnie rzeczowy opis celu bloga (chęć zrealizowania pomysłu, który dręczył Antę :D) i środków użytych (świat Pottera i „wujki-samo-zuo”, czyli to, co lubimy najbardziej) zachęcił mnie paskudnie. Wynika to chyba z mojego osobistego uwielbienia w portretach psychologicznych postaci, stąd też tak bardzo spodobała mi się sama forma tworzenia rozdziałów.
OdpowiedzUsuńOprócz zwykłej akcji, równolegle był prowadzony monolog wewnętrzny postaci, a w sumie w dalszych momentach rozwoju sytuacji panny Crane (akcji nie ma, ale biorąc pod uwagę formę, wcale nie musi być, żeby ten ff przyciągał), łapałam się na tym, że nie wiem, czy to tylko prąd myśli w jej głowie, czy niektóre z tych myśli wypowiada na głos czy może mamrocze to wszystko non-stop, jak prawdziwa psycholka? Lubię takie postacie. Bardzo. Bo są dziwne, odstają od stereotypu, są świrami, są złe, są abstrakcyjne.
Z racji, że albo źle szukam, albo mało ludzi porywa się na ten temat, nie spotkałam się jeszcze z wystarczająco ciekawym pomysłem na opisanie tego, co działo się w czasie, kiedy to śmierciożercy i Voldemort mieli wygrać Bitwę o Hogwart oraz opisanie ich wrażeń po fatalnej klęsce. Zwykle są to banały typu sfiksowany Lucjusz Malfoy albo ten-i-ten czy ta-i-ta trafia do Azkabanu, po czym znowu się cudem wydostaje, pojawia się nowy „Zły Pan” i mamy powtórkę tej samej historii, tylko imiona zmienione. W „Prologu” nie zapowiadało się na 'powielanie go samego schematu', wręcz pamiętam stopniowo rosnącą ciekawość (chociaż też niepewność, czy aby podołasz takiemu tematowi, nie robiąc z Eilin karykaturalnej wariatki albo ekstremalnej wersji Lestrange – ale póki co jest bez zarzutu :D).
Pamiętam, że Rozdział 1. przeczytało mi się go migusiem, ze względu na to, jak graficznie był rozłożony i to, jaka była jego treść. Właśnie ten monolog. Urywki zdań o różnej tematyce i jakaś taka... kurde, nie wiem, polifonia tego, co się dzieje w głowie Crane, a ona stara się to zrelacjonować. Co było jeszcze fajne... To, że w jakiś sposób Eilin wydała mi się w jakiś sposób romantyczna, głównie przez sposób, w jaki zwraca się do Toma i to, z jaką pogardą traktuje otaczający ją świat. Jak już mówiłam, to trafia w 100% w mój gust.
Jeśli chodzi o sytuacje realną – czyli rozmowa p. Ache z p. Lynchem, jest normalna. Motyw typu turning tables, czyli nagle oprawca staje się ofiarą (kierownik jest szantażowany) – sprawił, że polubiłam pana lekarza, bo wydał się być z początku kulturalnym gościem, potrafiącym pociągać za sznurki dość bezczelnie. Płynnie się ją czyta, a narrator nie wychyla się aż tak, jak w przypadku Ani Stewart. Ale to jest historia innego typu, więc jaskrawy narrator + te nostalgiczne monologi = niekoniecznie najlepsze połączenie, a nawet przedobrzenie sprawy.
A dialogi przerywane monologiem Crane, czyli Rozdział 3), gdzie narracji prawie w ogóle nie ma... Właśnie taka forma sprawia, że nie odczuwa się niedosytu tej narracji.
Forma podoba się. Tematyka też. Nie podoba się to, że tak mało :)
Buźka!
PS Jeszcze jedno, kosmetyczne, nieistotne w zasadzie, ale: w wolnej chwili ogarnij coś w stylu szerokiej listy albo oddelegowania do rozdziałów w przystępniejszej wersji, preferowanie na Stronie głównej :D
Ogarnę jakąś szeroką listę. Rozdziały poumieszczałam na stronie 'Części', ponieważ chciałam jak najbardziej zminimalizować zasięg tego bloga. Myślę jednak, że powinnam troszkę zmienić jego wygląd. Nie tykać jednak minimalizmu. Powinien być minimalny. Mam nadzieję, że sobie poradzę.
OdpowiedzUsuńRozdziały nie są długie, bo 1) tl;dr, i w ogóle, nie chciałam robić rozdziałów tak długich jak w przypadku Stewart i bandy, po 2) na dłuższą metę bełkotanie Crane mogłoby być niezjadliwe, po 3) pisze mi się o wiele łatwiej.
Masz rację, tu nie będzie powielania schematu. Nie będzie Azkabanu, nie będzie nowych złodupców (polubiłam przeokrutnie to określenie!), będzie za to... coś innego.
Cieszę się niezmiernie, że podoba Ci się wersja, w jakiej istnieje ten utwór i pozostaje mi tylko zapraszać! :*
I ten minimalizm, to taka sztuka, którą nie każdy potrafiłby uprawiać. Piękno tkwi w prostocie i małe jest piękne, czy coś :)Właśnie przez to, ten ff odstaje od reszty.
Usuń"Części" nie są złe, ale, to tylko moje zdanie, uważam, że szeroka lista jest po prostu praktyczniejsza :)
Nowy wygląd jest omnomnomnomnom <3