czwartek, 6 czerwca 2013

[04] Pacjentka



Miał być jutro ale pokazał się dziś. Kobieta zmienną jest.

****


                 - Mam nadzieję, że podoba ci się twój nowy dom.
                Panna Crane weszła do pomieszczenia, które gestem ręki prezentował jej Ache. Nieprzytomnym spojrzeniem wodziła po ścianach, suficie, podłodze i meblach, nie zatrzymując się na niczym ani chwilę dłużej.
                Pomieszczenie było niewielkie, przeznaczone najwyraźniej dla jednej osoby, gdyż po prawej stronie znajdowało się tylko jedno łóżko.
                Eillin wyciągnęła przed siebie długie, chude ręce i ruszyła do przodu, jak ślepiec dotykając dłońmi wszystkich mebli znajdujących się w pomieszczeniu.
                Badała drzwi od szafy, ugryzła ołówek leżący na wierzchu kartek, arkusze rozsypała po stoliku i podłodze, włączyła lampę, dotknęła ściany językiem i przyłożyła do niej ucho, a w końcu weszła na łóżko i zaczęła po nim skakać.
                Młody Uzdrowiciel przyglądał się jej i odnotowywał w myślach jej gesty.
                W końcu Crane przestała skakać. Położyła się na łóżku na wznak, uniosła dłoń przed siebie i w powietrzu zaczęła kreślić różne znaki.
                Ache uznał, że póki co może zostawić ją samą w tym miejscu.
                 - Poproszę, żeby przynieśli ci jedzenie. Póki co odpocznij. Przed nami długie dni.
                Posłał jej jeszcze jedno, przeciągłe spojrzenie, po czym wyszedł i na klucz zamknął metalowe drzwi.
                Ruszył korytarzem, co kilka kroków mijając drzwi takie jak te, które przed chwilą zamknął.
                Czuł się poniekąd tak, jakby właśnie teraz szedł jednym z korytarzy w Azkabanie. Z tą różnicą, że tu korytarz był jasny i cichy, pozbawiony szeptów, krzyków i mamrotań, choć mieszkańcy pokoi byli tak samo pomyleni jak mieszkańcy Azakabanu.
                Ache wyszedł z długiego korytarza pełnego cel do korytarza obszerniejszego, wyłożonego ciemną boazerią i kamienną, rdzawą podłogą. Doszedł do końca korytarza, mijając po drodze wiele różnych drzwi. W końcu popchnął jasne, z szybką i wszedł do pomieszczenia. Był to gabinet, w którym znajdowały się dwa biurka. Przy jednym z nich usiadł młody Uzdrowiciel. Wyciągnął z kieszeni fartucha kluczyk i wetknął go do zamka w szufladce. Przekręcił lekko, odsunął szufladkę i z jej dna, przebijając się przez warstwę papierów, wydobył oprawiony w jasny papier zeszyt.


                5 stycznia, 1999.

                Udało mi się przyprowadzić Eillin do szpitala. Zajęło mi to wiele czasu, ale wreszcie udało się. Jestem odrobinę niespokojny myśląc o tym, co ją spotka. Jednak nie może być inaczej.
                Chciałbym poznać przyczyny jej obłędu.
                Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego tak nagle zniknęła, dlaczego nie zginęła, przebywając tyle czasu w lochach, jak wielkie zniszczenia niewola wyrządziła w jej mózgu. Nie potrafię sobie wyobrazić, przez co przeszła, a bardzo bym chciał.
                Indigo musi mi pomóc w opracowaniu szczegółowych planów dotarcia do wnętrza tej dziewczyny. Póki co trzeba przeprowadzić testy zdolności magicznych i dla dobra panny Crane pozbawić ją tego daru.

                Kiedy kończył pisać ostatnie zdanie, drzwi do gabinetu otworzyły się cicho.
                Ache obejrzał się za siebie. Do gabinetu wyszła wysoka, młoda kobieta poruszająca się niezwykle lekko i delikatnie. Nie sprawiało to jednak wrażenia, że w jakiś sposób jej sylwetka jest krucha. Wręcz przeciwnie. Z okrągłej, rumianej buzi i jasnych, lazurowych oczu emanowała niezwykła energia. Długie włosy w kolorze dojrzałej pszenicy upięte miała w wysoki kuc. Spod białego fartucha widać było jej czarną sukienkę do kolan. Miała na sobie również ciemne rajstopy i pantofle na niewysokich obcasach.
                Identyfikator przypięty do kieszeni fartucha znajdującej się na piersi jednoznacznie oznajmiał, że kobietą, która właśnie weszła do gabinetu jest Indigo Sykes.
                Uzdrowiciel uśmiechnął się do swojej koleżanki.
                Odwzajemniła uśmiech, a następnie z radością oznajmiła:
                 - Gratuluję pomyślnego zakończenia rozmów.
                 - Skąd wiesz?
                Ache miał nadzieję, że osobiście poinformuję kobietę o sukcesie, jednak, jak widać, ktoś go ubiegł. Kobieta nie odpowiedziała.
Przeszła przez gabinet, kierując się w stronę metalowych archiwów stojących po lewej stronie od wejścia, dokładnie pomiędzy wysokim fikusem a jej biurkiem. Otworzyła szufladę z literką C i praktycznie natychmiast wyciągnęła papierowe akta.
                Były tam od dawna. Od momentu, w którym Ache zaczął starać się o wyzwolenie Crane z Azkabanu.
                Indigo podeszła do Ache’a, usiadła na jego biurku i z uśmiechem na ustach podała mu akta.
                W prawym, górnym rogu Uzdrowiciel, wyraźnie zaznaczając pierwszą literę nazwiska, napisał dawno temu:

CRANE, EILLIN


                Mężczyzna otworzył teczkę i spojrzał na pierwszą stronę. Dokładnie przeczytał nazwy wszystkich rubryk, w których miał umieścić informacje dotyczące nowo-przybyłej pacjentki.
                 - Chyba nie będziemy mogli umieścić wszystkich danych, prawda? – zapytała powątpiewającym tonem Indigo. Ache westchnął. Musiał przyznać jej rację. Nie miał pojęcia, kiedy i gdzie urodziła się dziewczyna, ani jak na imię mieli jej rodzice. Istniała pewna szansa, że kiedy wreszcie uda im się dotrzeć do Eillin, tej, która utknęła wewnątrz własnego ciała, poznają odpowiedzi na te i na wiele innych, ważniejszych pytań. Jednak póki co musieli opisać te informacje w posiadaniu których byli.
                 - Nie ma nikogo bliskiego, prawda?
                Mężczyzna powoli przytaknął.
                 - To takie smutne.
                 - Co jest smutne? – zapytał Uzdrowiciel, odrywając wzrok od akt i spoglądając na koleżankę. Nie wiedział, czy mówiła o sytuacji, w jakiej znalazła się Eillin, czy o tym, że nie ma nikogo bliskiego.
                 - Taka młoda dziewczyna… tak… zniszczona.
                Kobieta zacisnęła nerwowo szczęki i uderzyła zwiniętą w pięść dłonią w swoje udo.
                Ache nie mógł pozbyć się z wyobraźni pierwszego wrażenia jakie odniósł na widok dziewczyny.
                Początkowo w ogóle jej nie zauważył. Dopiero po chwili dostrzegł ruch w głębokim cieniu wypełniającym znaczną część celi. Słyszał za to jej szept. Nie rozumiał go, ale wiedział, że mówi sama do siebie.
                Jeden ze strażników włączył światło w jej celi. Wtedy Uzdrowiciel poczuł prawdziwy strach. W kącie celi siedziała skulona, niewątpliwie ludzka, istota. Ache dostrzegł jej małe, brudne stopy, porwane ubrania, odsłonięte ciało. Jej skóra była szara i cienka, poznaczona dokumentnie siecią naczynek krwionośnych.
                Jej twarz ukrywała burza potarganych, poklejonych, brudnych włosów.
                Strażnik przejechał drewnianą pałką po prętach celi, chcąc w ten sposób otrzeźwić Eillin. Udało mu się. Dziewczyna podniosła głowę. Martwe, zimne spojrzenie ciemnych oczu wbiła w Uzdrowiciela, a on poczuł, że uginają się pod nim kolana.
                Od tamtego momentu wiedział, że musi wyciągnąć ją z tego miejsca. Wreszcie się udało.
                 - W porządku Indigo. Idę poinformować odpowiednie osoby o zabiegach, jakie niezwłocznie trzeba wykonać.
                 - Co masz na myśli? – zapytała spokojnie Indigo, wstając. Ache również wstał, a następnie podał jej akta. Spojrzała na teczkę z niezrozumieniem.
                 - Po pierwsze trzeba ją wykąpać. Nie mam pojęcia, kiedy kąpała się po raz ostatni. Następnie powinna coś zjeść. Dopilnuję wykonania tych zadań, a następnie uzupełnimy wspólnie jej kartę.
                 - Wspólnie? – podchwyciła Indigo, uśmiechając się ciepło do mężczyzny.
                Spojrzał w jej lazurowe oczy. Były niezwykłe. Urzekające.
                 - Wspólnie.

1 komentarz:

  1. Zachowanie Crane w nowym środowisku - jak zwierzę wpuszczone do klatki. Te dzikie odruchy, pierwotne wręcz instynkty - np. lizanie ściany. Crane jest idealna.

    Co jeszcze, hm... bardzo plastyczne opisy. Opis pomieszczeń obrazowy i jednocześnie niemęczący.

    A już kompletnie rozmiękł mnie fikus stojący w gabinecie... Po prostu to jest coś tak mało istotnego, w porównaniu do tematu, o którym piszesz, a jednocześnie coś całkiem fajnego, bo niewielu autorów potrafi o czymś takim pomyśleć i wspomnieć mimochodem. Jeszcze kilka takich drobnych szczegółów było w opisach, które właśnie wydają się nieistotne dla fabuły (no bo na dobrą sprawę są nieistotne), ale, moim zdaniem, dodają finezyjności (jakie ja trudne słowa wymyślam) narracji. Fikus lol :D

    "Uzdrowiciel" - chyba nie ma potrzeby pisać tego z dużej litery, bo uzdrowiciel, to tak, jak u nas lekarz, pediatra, dentysta :D Ale to tylko chyba.
    Ja miałam problem z quidditchem na przykład, bo gdzieś na jakimś blogu widziałam, że z pisze się wielką literą, a potem otwieram książki Rowling i 'o, niespodzianka'.

    "Jej skóra była szara i cienka, poznaczona dokumentnie siecią naczynek krwionośnych."
    Jeśli chodzi o to zdanie, to zestawienie 'dokumentnie' w połączeniu z 'siecią naczynek krwionośnych' i wcześniejszym słowem 'poznaczona' mi nie pasuje. W sensie jest poprawnie, ale musiałam przeczytać to dwa razy, żeby zrozumieć o co chodziło. Chodzi chyba o dobór tych słów i złączenie ich w całość. Wiem, że się czepiam :p

    Podoba mi się, że Ache, mimo atrakcyjności swojej koleżanki, całkowicie nie zbaraniał i zachowuje się dość normalnie.
    Podoba mi się, że Indigo nie jest stereotypową koleżanką z pracy i nie próbuje uwodzić kolegi odkąd tylko weszła do gabinetu.
    Podoba mi się, że Crane jest taka brudna, wyniszczona i dzika. Lubię to!

    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń