- Wszystko załatwione.
Indigo podeszła do Ache'a, który
stał twarzą do drzwi, a ręce założone miał na plecach. Nie spojrzał na nią.
Przez szybę obserwował jak Eillin radzi sobie ze spożyciem jedzenia, które ze
względu na jej brak w uzębieniu, zostało całkowicie przemielone. Siedziała na
łóżku po turecku, a stolik, na którym stały talerze, znajdował się tuż przed
nią.
Jadła
z obojętną miną, jakby od niechcenia zanurzała łyżkę w kolorowej papce. Jej
spojrzenie było nieobecne, skierowane na przeciwległą ścianę.
Nie mogła widzieć dwójki uzdrowicieli
przyglądających się jej zachowaniom. Szyba była zaczarowana. Tylko uzdrowiciele
widzieli, co dzieje się w pokojach. Pacjenci od czasu do czasu oglądali z uwagą
swoje niewyraźne oblicza. Czasem robili to w naprawdę przerażający sposób.
- Uzdrowicielka O’Donnell powiedziała, żeby
dać jej znać, kiedy pacjentka będzie gotowa do zabiegu.
Indigo przygryzła nerwowo wargę.
Chciała coś powiedzieć, ale bała się reakcji mężczyzny. Choć był niewiele
starszy od niej, cieszył się znacznym uznaniem.
- Prometeuszu… czy nie można zaczekać?
Mężczyzna spojrzał na nią z
niezrozumieniem.
- Zaczekać? Indigo, na co zaczekać?
- Nie wiesz, co znajdziesz w środku i czy
cokolwiek znajdziesz – oznajmiła głosem, w którym słychać było lekkie drżenie.
– Co, jeśli jej stan jest spowodowany strachem? Jeśli Eillin jest zamknięta
gdzieś w środku, a to, co jej się przydarzyło nie pozwala jej się otworzyć i
doprowadza ją do obłędu?
Spojrzenie mężczyzny zmieniło się.
Patrzył na koleżankę w sposób nieznoszący sprzeciwu. Nie podobało mu się to, że
podważa jego decyzje. Że podważa podstawowe zasady
bezpieczeństwa.
Mimo tego spojrzenia, Indigo
postanowiła kontynuować.
- Co jeśli uda się ją wyleczyć? Jeśli nie jest
niebezpieczna? Co jeśli bezpodstawnie odbierzesz jej moc?
Wiedziała, że popełniła błąd
wypowiadając te słowa. Cofnęła się o krok. Ache nerwowo zacisnął szczęki. Szukał
słów, a dokładniej, starał się powstrzymać te, których nie powinien wypowiadać.
W końcu się odezwał. Ton jego głosu
był spokojny, a jednocześnie niezwykle chłodny.
- Bezpodstawnie? BEZPODSTAWNIE? Ignorancji
spodziewałem się po wielu, ale nigdy po tobie, Indigo. To podstawowe zasady
bezpieczeństwa. Czy nigdy nie słyszałaś o wypadkach, jakie się zdarzały? Czy
nigdy nie byłaś świadkiem jednego z
nich?
Twarz kobiety pobladła. Nie chciała
pamiętać.
- Dobrze wiesz, że to nie była jego wina.
- Mam gdzieś to, czy to była wina jego, czy
tego, który nim rządził, rozumiesz? Uzdrowiciel nie przeżył. A wiesz dlaczego
do tego doszło? Bo podobnie jak ty uznał, że można zaczekać.
Indigo poczuła się nieco dotknięta.
Miała dobre serce. Właśnie dlatego wciąż miała wątpliwości, czy to, czego się
dopuszczali nie było najgorszą ze zbrodni, które wykonywali w imię prawa.
Mężczyzna ponownie odwrócił się w
stronę okienka. Spodziewał się, że Eillin będzie głodna jak wilk. Tymczasem
była dopiero w połowie swojego posiłku. Wciąż bardziej bawiła się jedzeniem niż
naprawdę jadła.
Umyta, z obciętymi włosami i w czystym,
całym ubraniu wyglądała zupełnie inaczej niż Eillin, którą zobaczył w
Azkabanie. Miał nadzieję, że w środku znajdą osobę, którą zablokował lęk.
Jednak była to tylko cicha, płonna nadzieja.
- Sama powiedziałaś, że nie wiemy, co możemy
znaleźć w środku. Jeśli faktycznie jest tam biedna, wystraszona jaźń – wezmę na
siebie całą odpowiedzialność za wyrządzoną krzywdę. Jednak jeśli w środku jest
zupełnie co innego – tu przerwał na chwilę i przeniósł swoje spojrzenie na
Indigo. – Jeśli jest coś innego, nie możemy ryzykować.
- Masz rację – oświadczyła zrezygnowanym tonem
Indigo. – Masz zupełną rację. Nie zapominaj tylko o jednym, dobrze? Łatwo komuś
coś zabrać. Oddać często jest znacznie trudniej. W tym przypadku, kiedy
już odbierzesz jej wszystko, co wiąże ją z naszym światem, niczego nie będziesz
mógł jej oddać w razie swojej pomyłki.
Ache nie odpowiedział. Znów
przyglądał się z uwagą swojej pacjentce.
- Poinformuj uzdrowicielkę O’Donnell, żeby
przygotowała salę do zabiegu za dwie godziny.
Tym razem to Indigo się nie
odezwała. Ruszyła jednak, by wykonać powierzone jej przez mężczyznę zadanie.
Ache pozwolił sobie na jeszcze kilka
minut obserwacji, po czym skierował swoje kroki do wyjścia. Gdy już opuścił
korytarz z pokojami chorych, skręcił w lewo i, przemierzywszy korytarz po
skosie, zatrzymał się przed ostatnimi drzwiami po prawej stronie, tuż przy
wyjściu z oddziału.
Spojrzał na tabliczkę przymocowaną
do drzwi. Lysanne Wintour.
Zapukał stanowczo.
Kiedy usłyszał ciche „proszę”,
pchnął drzwi i wszedł do środka.
Gabinet był jednoosobowy i należał
do Głównej Uzdrowicielki Oddziału Mentalnego.
Pomieszczenie urządzone było w
sposób prosty, ale przyjemny dla oka. Jasne meble i zielone ściany, lustro,
nieruchome malowidło przedstawiające któregoś z legendarnych uzdrowicieli, oraz
różnego rodzaju wyróżnienia, jakie otrzymała rezydentka gabinetu składały się
na przyjemny wystrój tego pomieszczenia.
Lysanne była kobietą w średnim wieku o silnej sylwetce i oliwkowej
cerze. Na wejście gościa, oderwała swoje spojrzenie od wypełnianych dokumentów
i skierowała na uzdrowiciela.
Na jej pełnych, ciemnych ustach
pojawił się szeroki uśmiech.
- Uzdrowicielu Ache, co pana do mnie
sprowadza?
Gestem ręki wskazała mu krzesło
przed swoim biurkiem. Mężczyzna usiadł.
Mimo że chwilę wcześniej był
zdecydowany i pewny siebie, teraz odrobinę stracił wcześniejszy rezon. Spojrzał
z zamyśleniem na Główną Uzdrowicielkę. Spojrzenie jej czarnych oczu było
skupione na nim.
Tymczasem w głowie Ache’a pojawiły
się pewne wątpliwości. Indigo byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że to
ona je zasiała.
- Indigo Sykes uświadomiła mi dzisiaj pewną
rzecz. Właściwie, pewną wątpliwość. Czy mamy prawo odbierać naszym pacjentom
to, co identyfikuje ich z naszym światem?
Wintour odłożyła pióro. Zdziwiło ją
pytanie Ache’a. Mężczyzna widział to w jej spojrzeniu.
Odchyliła się do tyłu w swoim
fotelu. Nie odrywała spojrzenia od mężczyzny.
- Rząd wydał prawo. W razie zagrożenia, możemy
użyć wszelkich środków, by je zażegnać. W tym miejscu ryzyko będzie istniało
zawsze. Pracujesz tu wystarczająco
długo, by wiedzieć, jak może zakończyć się zaniechanie pewnych środków. Jeśli twoja zwłoka przyczyni się do
niebezpieczeństwa, ty jesteś za nie odpowiedzialny. Dobrze to pojmujesz, prawda
Prometeuszu?
Mężczyzna powoli przytaknął. Wintour
wydawała się być dziwnie zmęczona.
- Rób swoje, Uzdrowicielu. Niewielu jest
takich, którzy wiedzą co robią, ale ty do nich należysz.
- I to wszystko? Tylko tyle ma mi pani do
powiedzenia?
Ache był nieco zmieszany. Z jednej
strony sam uważał, że to, co robią jest tylko aktem zdrowego rozsądku, z
drugiej strony… odpowiedź Lysanne nie była dla niego wystarczająca.
- Czego ode mnie oczekujesz, uzdrowicielu?
Prawo pozwala nam podejmować te decyzje bez większych konsekwencji. Ci, którym
pomagamy nie są zdolni myśleć logicznie – odpowiedziała spokojnie Głowna
Uzdrowicielka, po czym ponownie sięgnęła po pióro. – Jeśli masz wątpliwości,
nie musisz zgadzać się na te procedury. Ale to ty poniesiesz całą
odpowiedzialność, jeśli wydarzy się coś, co będzie spowodowane twoim
oczekiwaniem. Wybacz uzdrowicielu, ale mam masę papierkowej roboty do
załatwienia. Zrób to, co uważasz za słuszne.
Wintour powróciła do pisania. Nawet
jeśli Ache miał do niej jeszcze jakieś pytania, ostatecznie zrezygnował.
Już dawno podjął decyzję.
Już dawno podjął decyzję.
Nie mógł powtórzyć błędów innych
uzdrowicieli.
Dobre. Mogłabyś napisać coś nie fanfikowego w klimacie starego obskurnego szpitala.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, nie wiem, czy byłabym w stanie, ale może kiedyś spróbuję. Ot, tak dla samej siebie.
UsuńDziękuję.
Wielcy Przedwieczni pomackali i przemackali Crane Mind na wszystkie strony i zapraszają na świeże tego mackania owoce na http://pomackamy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńLenin fhtagn!
P.S. Innymi słowy, ocena zawisła.
"od czasu do czasu" - ja bym wstawiła tu przecinek pomiędzy, ale mogę się mylić :D
OdpowiedzUsuńMiała dobre serce. Właśnie dlatego wciąż miała wątpliwości... - sugeruję zastąpić drugie "miała" - "dręczyły ją wątpliwości" czy coś w ten deseń
Mężczyzna ponownie odwrócił się w stronę okienka. Spodziewał się, że Eillin będzie głodna jak wilk. - zamiast "spodziewał się", proponuję np. "przypuszczał, że Eilin"
...jakie otrzymała rezydentka gabinetu(,) składały się na przyjemny wystrój tego pomieszczenia.
Lysanne była kobietą w średnim wieku(,) o silnej sylwetce i oliwkowej cerze.
Mimo że chwilę wcześniej był zdecydowany i pewny siebie, teraz odrobinę stracił wcześniejszy rezon. - "wcześniejszy" jest niepotrzebne, można się domyślić.
Spojrzał z zamyśleniem na Główną Uzdrowicielkę. Spojrzenie jej czarnych oczu było skupione na nim. - Antaaa, co z Tobą i tymi powtórzeniami loool :D
*
Jeśli chodzi o treść, to cieszy mnie tendencja w stronę prozy, niż tzw. free form. To znaczy lubię też same wąki monologowe z głowy Eilin, ale ta prozowatość, którą coraz bardziej rozkręcasz, pokazuje większy obraz tego szpitalnego świata.
Opis Eilin-jedzenie, niczym problemy osoby z zaburzeniami odżywiania. Dobre.
Prometeusz niby młody, a taki zdolny i stanowczy. No cóż, uważam, że zdarzają się młodzi geniusze :D
Moją uwagę przykuło nieruchome malowidło jakiegoś uzdrowiciela. Jak to nieruchome?! Dlaczego, przecież to świat magii i ruszających się portretów NIEEEEE
Indigo byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że to ona je zasiała. - Lubię takie dziewczynki hehe :3
Strasznie, ale to strasznie, podoba mi się to, że poruszyłaś tutaj wątek jakichś granic moralnych i czy to, co robią uzdrowiciele jest właściwe. Te wątpliwości Prometeusza są bardzo na miejscu. Są bardzo rzeczywiste, bo można je odnieść do naszego mugolskiego świata i przełożyć na problem chociażby eutanazji (pojechałam po bandzie z tą eutanazją...).
Tyle.