sobota, 22 czerwca 2013

[06] Wątpliwość



     


              - Wszystko załatwione.
            Indigo podeszła do Ache'a, który stał twarzą do drzwi, a ręce założone miał na plecach. Nie spojrzał na nią. Przez szybę obserwował jak Eillin radzi sobie ze spożyciem jedzenia, które ze względu na jej brak w uzębieniu, zostało całkowicie przemielone. Siedziała na łóżku po turecku, a stolik, na którym stały talerze, znajdował się tuż przed nią.
Jadła z obojętną miną, jakby od niechcenia zanurzała łyżkę w kolorowej papce. Jej spojrzenie było nieobecne, skierowane na przeciwległą ścianę.
            Nie mogła widzieć dwójki uzdrowicieli przyglądających się jej zachowaniom. Szyba była zaczarowana. Tylko uzdrowiciele widzieli, co dzieje się w pokojach. Pacjenci od czasu do czasu oglądali z uwagą swoje niewyraźne oblicza. Czasem robili to w naprawdę przerażający sposób.
             - Uzdrowicielka O’Donnell powiedziała, żeby dać jej znać, kiedy pacjentka będzie gotowa do zabiegu.
            Indigo przygryzła nerwowo wargę. Chciała coś powiedzieć, ale bała się reakcji mężczyzny. Choć był niewiele starszy od niej, cieszył się znacznym uznaniem.
             - Prometeuszu… czy nie można zaczekać?
            Mężczyzna spojrzał na nią z niezrozumieniem.
             - Zaczekać? Indigo, na co zaczekać?
             - Nie wiesz, co znajdziesz w środku i czy cokolwiek znajdziesz – oznajmiła głosem, w którym słychać było lekkie drżenie. – Co, jeśli jej stan jest spowodowany strachem? Jeśli Eillin jest zamknięta gdzieś w środku, a to, co jej się przydarzyło nie pozwala jej się otworzyć i doprowadza ją do obłędu?
            Spojrzenie mężczyzny zmieniło się. Patrzył na koleżankę w sposób nieznoszący sprzeciwu. Nie podobało mu się to, że podważa jego decyzje. Że podważa podstawowe zasady bezpieczeństwa.
            Mimo tego spojrzenia, Indigo postanowiła kontynuować.
             - Co jeśli uda się ją wyleczyć? Jeśli nie jest niebezpieczna? Co jeśli bezpodstawnie odbierzesz jej moc?
            Wiedziała, że popełniła błąd wypowiadając te słowa. Cofnęła się o krok. Ache nerwowo zacisnął szczęki. Szukał słów, a dokładniej, starał się powstrzymać te, których nie powinien wypowiadać.
            W końcu się odezwał. Ton jego głosu był spokojny, a jednocześnie niezwykle chłodny.
             - Bezpodstawnie? BEZPODSTAWNIE? Ignorancji spodziewałem się po wielu, ale nigdy po tobie, Indigo. To podstawowe zasady bezpieczeństwa. Czy nigdy nie słyszałaś o wypadkach, jakie się zdarzały? Czy nigdy nie byłaś świadkiem jednego z nich?
            Twarz kobiety pobladła. Nie chciała pamiętać.
             - Dobrze wiesz, że to nie była jego wina.
             - Mam gdzieś to, czy to była wina jego, czy tego, który nim rządził, rozumiesz? Uzdrowiciel nie przeżył. A wiesz dlaczego do tego doszło? Bo podobnie jak ty uznał, że można zaczekać.
            Indigo poczuła się nieco dotknięta. Miała dobre serce. Właśnie dlatego wciąż miała wątpliwości, czy to, czego się dopuszczali nie było najgorszą ze zbrodni, które wykonywali w imię prawa.
            Mężczyzna ponownie odwrócił się w stronę okienka. Spodziewał się, że Eillin będzie głodna jak wilk. Tymczasem była dopiero w połowie swojego posiłku. Wciąż bardziej bawiła się jedzeniem niż naprawdę jadła.
            Umyta, z obciętymi włosami i w czystym, całym ubraniu wyglądała zupełnie inaczej niż Eillin, którą zobaczył w Azkabanie. Miał nadzieję, że w środku znajdą osobę, którą zablokował lęk. Jednak była to tylko cicha, płonna nadzieja.
             - Sama powiedziałaś, że nie wiemy, co możemy znaleźć w środku. Jeśli faktycznie jest tam biedna, wystraszona jaźń – wezmę na siebie całą odpowiedzialność za wyrządzoną krzywdę. Jednak jeśli w środku jest zupełnie co innego – tu przerwał na chwilę i przeniósł swoje spojrzenie na Indigo. – Jeśli jest coś innego, nie możemy ryzykować.
             - Masz rację – oświadczyła zrezygnowanym tonem Indigo. – Masz zupełną rację. Nie zapominaj tylko o jednym, dobrze? Łatwo komuś coś zabrać. Oddać często jest znacznie trudniej. W tym przypadku, kiedy już odbierzesz jej wszystko, co wiąże ją z naszym światem, niczego nie będziesz mógł jej oddać w razie swojej pomyłki.
            Ache nie odpowiedział. Znów przyglądał się z uwagą swojej pacjentce.
             - Poinformuj uzdrowicielkę O’Donnell, żeby przygotowała salę do zabiegu za dwie godziny.
            Tym razem to Indigo się nie odezwała. Ruszyła jednak, by wykonać powierzone jej przez mężczyznę zadanie.
            Ache pozwolił sobie na jeszcze kilka minut obserwacji, po czym skierował swoje kroki do wyjścia. Gdy już opuścił korytarz z pokojami chorych, skręcił w lewo i, przemierzywszy korytarz po skosie, zatrzymał się przed ostatnimi drzwiami po prawej stronie, tuż przy wyjściu z oddziału.
            Spojrzał na tabliczkę przymocowaną do drzwi. Lysanne Wintour.
            Zapukał stanowczo.
            Kiedy usłyszał ciche „proszę”, pchnął drzwi i wszedł do środka.
            Gabinet był jednoosobowy i należał do Głównej Uzdrowicielki Oddziału Mentalnego.
            Pomieszczenie urządzone było w sposób prosty, ale przyjemny dla oka. Jasne meble i zielone ściany, lustro, nieruchome malowidło przedstawiające któregoś z legendarnych uzdrowicieli, oraz różnego rodzaju wyróżnienia, jakie otrzymała rezydentka gabinetu składały się na przyjemny wystrój tego pomieszczenia.
            Lysanne była kobietą w  średnim wieku o silnej sylwetce i oliwkowej cerze. Na wejście gościa, oderwała swoje spojrzenie od wypełnianych dokumentów i skierowała na uzdrowiciela.
            Na jej pełnych, ciemnych ustach pojawił się szeroki uśmiech.
             - Uzdrowicielu Ache, co pana do mnie sprowadza?
            Gestem ręki wskazała mu krzesło przed swoim biurkiem. Mężczyzna usiadł.
            Mimo że chwilę wcześniej był zdecydowany i pewny siebie, teraz odrobinę stracił wcześniejszy rezon. Spojrzał z zamyśleniem na Główną Uzdrowicielkę. Spojrzenie jej czarnych oczu było skupione na nim.
            Tymczasem w głowie Ache’a pojawiły się pewne wątpliwości. Indigo byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że to ona je zasiała.
             - Indigo Sykes uświadomiła mi dzisiaj pewną rzecz. Właściwie, pewną wątpliwość. Czy mamy prawo odbierać naszym pacjentom to, co identyfikuje ich z naszym światem?
            Wintour odłożyła pióro. Zdziwiło ją pytanie Ache’a. Mężczyzna widział to w jej spojrzeniu.
            Odchyliła się do tyłu w swoim fotelu. Nie odrywała spojrzenia od mężczyzny.
             - Rząd wydał prawo. W razie zagrożenia, możemy użyć wszelkich środków, by je zażegnać. W tym miejscu ryzyko będzie istniało zawsze.  Pracujesz tu wystarczająco długo, by wiedzieć, jak może zakończyć się zaniechanie pewnych środków.  Jeśli twoja zwłoka przyczyni się do niebezpieczeństwa, ty jesteś za nie odpowiedzialny. Dobrze to pojmujesz, prawda Prometeuszu?
            Mężczyzna powoli przytaknął. Wintour wydawała się być dziwnie zmęczona.
             - Rób swoje, Uzdrowicielu. Niewielu jest takich, którzy wiedzą co robią, ale ty do nich należysz.
             - I to wszystko? Tylko tyle ma mi pani do powiedzenia?
            Ache był nieco zmieszany. Z jednej strony sam uważał, że to, co robią jest tylko aktem zdrowego rozsądku, z drugiej strony… odpowiedź Lysanne nie była dla niego wystarczająca.
             - Czego ode mnie oczekujesz, uzdrowicielu? Prawo pozwala nam podejmować te decyzje bez większych konsekwencji. Ci, którym pomagamy nie są zdolni myśleć logicznie – odpowiedziała spokojnie Głowna Uzdrowicielka, po czym ponownie sięgnęła po pióro. – Jeśli masz wątpliwości, nie musisz zgadzać się na te procedury. Ale to ty poniesiesz całą odpowiedzialność, jeśli wydarzy się coś, co będzie spowodowane twoim oczekiwaniem. Wybacz uzdrowicielu, ale mam masę papierkowej roboty do załatwienia. Zrób to, co uważasz za słuszne.
            Wintour powróciła do pisania. Nawet jeśli Ache miał do niej jeszcze jakieś pytania, ostatecznie zrezygnował. 
            Już dawno podjął decyzję.
            Nie mógł powtórzyć błędów innych uzdrowicieli.

4 komentarze:

  1. Dobre. Mogłabyś napisać coś nie fanfikowego w klimacie starego obskurnego szpitala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy byłabym w stanie, ale może kiedyś spróbuję. Ot, tak dla samej siebie.
      Dziękuję.

      Usuń
  2. Wielcy Przedwieczni pomackali i przemackali Crane Mind na wszystkie strony i zapraszają na świeże tego mackania owoce na http://pomackamy.blogspot.com/

    Lenin fhtagn!

    P.S. Innymi słowy, ocena zawisła.

    OdpowiedzUsuń
  3. "od czasu do czasu" - ja bym wstawiła tu przecinek pomiędzy, ale mogę się mylić :D

    Miała dobre serce. Właśnie dlatego wciąż miała wątpliwości... - sugeruję zastąpić drugie "miała" - "dręczyły ją wątpliwości" czy coś w ten deseń

    Mężczyzna ponownie odwrócił się w stronę okienka. Spodziewał się, że Eillin będzie głodna jak wilk. - zamiast "spodziewał się", proponuję np. "przypuszczał, że Eilin"

    ...jakie otrzymała rezydentka gabinetu(,) składały się na przyjemny wystrój tego pomieszczenia.

    Lysanne była kobietą w średnim wieku(,) o silnej sylwetce i oliwkowej cerze.

    Mimo że chwilę wcześniej był zdecydowany i pewny siebie, teraz odrobinę stracił wcześniejszy rezon. - "wcześniejszy" jest niepotrzebne, można się domyślić.

    Spojrzał z zamyśleniem na Główną Uzdrowicielkę. Spojrzenie jej czarnych oczu było skupione na nim. - Antaaa, co z Tobą i tymi powtórzeniami loool :D

    *
    Jeśli chodzi o treść, to cieszy mnie tendencja w stronę prozy, niż tzw. free form. To znaczy lubię też same wąki monologowe z głowy Eilin, ale ta prozowatość, którą coraz bardziej rozkręcasz, pokazuje większy obraz tego szpitalnego świata.

    Opis Eilin-jedzenie, niczym problemy osoby z zaburzeniami odżywiania. Dobre.
    Prometeusz niby młody, a taki zdolny i stanowczy. No cóż, uważam, że zdarzają się młodzi geniusze :D

    Moją uwagę przykuło nieruchome malowidło jakiegoś uzdrowiciela. Jak to nieruchome?! Dlaczego, przecież to świat magii i ruszających się portretów NIEEEEE

    Indigo byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że to ona je zasiała. - Lubię takie dziewczynki hehe :3

    Strasznie, ale to strasznie, podoba mi się to, że poruszyłaś tutaj wątek jakichś granic moralnych i czy to, co robią uzdrowiciele jest właściwe. Te wątpliwości Prometeusza są bardzo na miejscu. Są bardzo rzeczywiste, bo można je odnieść do naszego mugolskiego świata i przełożyć na problem chociażby eutanazji (pojechałam po bandzie z tą eutanazją...).

    Tyle.

    OdpowiedzUsuń