Disclaimer: Rozdział-nie rozdział, bardziej krótka scenka. Dawno się nie odzywałam i chciałam to naprawić. W związku z tym wyszło coś takiego. Ni pies, ni wydra. Potrzebowałam jednak pewnego oddechu. Stąd też właśnie nazwa tej sceny. Rozdział czternasty kisi się na dysku rozpoczęty, ale nie wiem, jak się do niego zabrać. Ale, jak tylko zbiorę **** do kupy, to wreszcie napiszę porządny rozdział.
______________________________________
Prometeusz Ache, Panie.
To właśnie ten Uzdrowiciel próbuje dostać się do mojej głowy.
I, dzięki Merlinowi,
wychodzi mu to.
Proszę, Panie, miej miłosierdzie dla tej najbardziej Tobie oddanej. To
nie moja wina. Nie chcę tego. Wiesz o tym. Wiesz, że jedyne czego pragnę to
zachować wszystkie te bezcenne chwile z Tobą w swojej głowie, w ścisłej
tajemnicy.
Chyba już na to za późno.
Jej tu nie ma. Umarła.
Niemożliwe. Zabiłeś ją, Najdroższy. Pozbawiłeś mnie mojej najsłabszej
części, przez co stałam się potężniejsza.
Niespodzianka.
Pomoż mi, Panie.
Potrzebuję resztki sił, by pozbyć jej się raz na zawsze. Teraz, gdy
udając zdrową, będę mogła wyjść i odnaleźć pozostałych wiernych, zakończymy
sprawę. Znajdę cię, ukochany. Przyrzekam, że znajdę.
Na to bym raczej nie
liczyła.
Ona jest tam, tam w środku, Panie. Dorwę ją. Bez względu na
konsekwencje. Będzie martwa za kilka minut.
Przestań.
Podoba ci się to, co?
Przestań.
Dlaczego miałabym? Jesteś tylko robactwem, które należy zgnieść jak
najszybciej.
Teraz już śmiało mogę
powiedzieć, że KIEDYŚ byłyśmy ładne.
Zamknij się. ZAMKNIJ SIĘ! ROZKAZUJĘ CI, LARWO! Dla Niego zawsze będę
najpiękniejszą! Ty jesteś tylko ohydną kępką kurzu i włosów gdzieś w kącie
pokoju. Ale jeszcze tylko przez chwilę. Za kilka minut wylądujesz w koszu na
śmieci raz na zawsze i już nikt nigdy cię nie zobaczy.
Nie wierzę, że to
robisz.
Zacznij.
Jeszcze jest nadzieja.
Powstrzymaj swoje ręce.
Boisz się, robaczku? Boisz się, że zaraz cię stamtąd wyrwę i nie będzie po tobie najmniejszego śladu?
Obawiam się, że jeśli
przeżyjemy, to srogo się na mnie zawiedziesz.
Patrz, im mniej we mnie
krwi, tym ciszej mówisz. Jak ci się to podoba? Nie będziesz miała kogo nękać.
Żadnych uwag. Żadnych szeptów. Ktoś mógłby jeszcze pomyśleć, że oszalałam. Ale kiedy
wreszcie się ciebie pozbędę, nie będzie już nikogo, kto mógłby wywoływać to
szaleństwo.
– Kurwa
mać, co się dzieje?
– Atak
autoagresji. Rozdrapała sobie ręce, szyję, twarz…
– No to
na co czekacie? Będziecie tu tak stać, aż się wykrwawi?
Puk, puk, Eillin.
Spierdalaj, ty paskudna wywłoko. Mamy cię dość. Nie chcemy cię tu. Nikt
cię nie chce. Nigdy nie chciał. Wynoś się tam, gdzie twoje miejsce – do krainy
zmarłych. Już, szybko!
Prometeusz nie da ci
wygrać.
– Mój
boże, Eillin, dlaczego to zrobiłaś?
Milcz, zdziro! Milcz,
albo wydłużę twoje męki!
On chce rozmawiać ze
mną.
– Proszę…
oddech…
Tak siedzie po swojej stronie komputerka i muszę powiedzieć, że nie "rozdział-nie rozdział" tylko powrót do korzeni i to całkiem konkretny, jeśli mam być szczera. Plus ostre słownictwo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeśli "powrót do korzeni" to komplement, to niezwykle za niego dziękuję. :) Pozdrawiam!
Usuń'Ni pies, ni wydra, coś na wzór świni' - mój pan od PP tak mawiał <3
OdpowiedzUsuńTen rodział-nierozdział bardzo mi przypadł. Zwłaszcza te monologi wewnętrzne i rozdwojenie jaźni, mów co chcesz Anta, ale jesteś w formie. Dwie wersje Eilin, mimo, że pozornie od siebie niezależne (co sugeruje ta rozmowa ze sobą, część Eilin proponuje jedno rozwiązanie, a druga część inne), wciąż sprawiają wrażenie, że to jest jedna i ta sama osoba. Bardzo wiarygodnie.
Megustuję i tęskniłam :')
Buźka!
Jestem w formie? Nie czuję, niestety, formy. :( Ale staram się ją znaleźć.
UsuńW każdym razie, dobrze było coś wreszcie napisać. "Odświeżająco". :)
Ściskam mocno!