Znów nieco wcześniej niż w zapowiedzi, ale to dobrze, ponieważ ta część jest uzupełnieniem poprzedniej.
Dryfuję w stronę koszmaru.
___________________________________________________________________________
Ache już nawet nie liczył na to, że podczas najbliższej
sesji cokolwiek się wydarzy. Z pewną obojętnością patrzył na półprzytomną
Eillin leżącą na czarnym, wytartym szezlongu w gabinecie uzdrowiciela
Heyswortha.
Gabinet był nieduży, z brzoskwiniowymi ścianami, wytartą,
czarną podłogą i tylko jednym oknem, przez które widać było padający śnieg.
Ache mimowolnie przypomniał sobie zeszłoroczne święta Bożego
Narodzenia i uśmiechnął gorzko. Cóż za urocze, rodzinne spotkanie. Achilles
znów był wywyższany ponad wszystkich, podczas gdy Prometeuszowi nie zapomniano
wytknąć jego aktualnej profesji.
Mimo tego, że był już w jakiś sposób przyzwyczajony do
lekceważenia we własnym domu, te wszystkie przytyki wciąż niewymownie go
irytowały. Nie rozumiał, co gorszego jest w byciu Uzdrowicielem, ani co takiego
cudownego jest w byciu Aurorem.
Pewnie dla Indigo ta informacja byłaby szalenie ważna, gdyż
pozwoliłaby jej snuć wszystkie swoje refleksje na temat zachowania Prometeusza
lub co gorsza, umiejętnie użyta, mogłaby zasiać wątpliwości w umyśle Ache’a.
Wątpliwość
była natomiast czymś, czego mężczyzna serdecznie nienawidził.
Uzdrowiciel Heysworth siedział za swoim biurkiem i
przeglądał dokumentację. W końcu wstał i podszedł do Ache’a.
Sylas Heysworth był mężczyzną wysokim, o szerokich ramionach
i proporcjonalnej w stosunku do ciała głowie. Jego jasna twarz poznaczona
była zmarszczkami, szczególnie w okolicach oczu i ust. Na prawej skroni widać
było dość grubą żyłę.
Jak na swoje pięćdziesiąt dwa lata, miał niezwykle czarne,
gęste włosy. Nigdy jednak nie chciał zdradzić, czy to zasługa genów czy magii.
Zza okrągłych okularów obserwował świat bystrymi, błękitnymi
oczami.
Heysworth potarł czoło dłonią, po czym spojrzał na Eillin.
Usiadł
na krześle po jej prawej stronie i przez dłuższą chwilę obserwował ją w
milczeniu.
Ache widział delikatny ruch gałek ocznych dziewczyny spod
półprzymkniętych powiek, kiedy to wodziła spojrzeniem z twarzy jednego
Uzdrowiciela na twarz drugiego.
Czy Eillin się bała? Co mogła czuć, patrząc na swoich
oprawców?
Tym przecież właśnie byli. Musieli być.
Cóż, może to po prostu Ache nie znał innej odpowiedzi, jak
tę, że na jej miejscu uznałby Uzdrowicieli za oprawców.
- Uzdrowicielu
Heysworth, możemy zacząć?
Sylas spojrzał na Prometeusza przelotnie.
- Oczywiście, panie
Ache. Oczywiście.
Wspólnie założyli Eillin aparaturę do zapisywania wspomnień.
Składała się ona z kompletu metalowych rurek połączonych z
kamienną myślodsiewnią.
Jeśli
udałoby im się coś zarejestrować, ze skroni Eillin, przez utworzoną z rurek
konstrukcję, wspomnienie spłynęłoby do myślodsiewni, a stamtąd zostałoby przeniesione
do odpowiedniej fiolki.
Ache wyciągnął różdżkę. Wziął głęboki oddech.
Machnął różdżką i po chwili znalazł się w miejscu, którego
do tej pory nigdy nie widział. Ściany dużego pokoju rozjaśnionego światłem dwóch żyrandoli były ciemnozielone ściany, a podłoga jasnobrązową, być może dębowa. W kominku huczał
ogień, a w bezpiecznej od niego odległości leżał bogato zdobiony dywan.
Pośrodku tego nieznanego Ache’owi pokoju stał podłużny stół i, jeśli Prometeusz
dobrze policzył, trzynaście ciężkich krzeseł z wysokimi oparciami.
Czy to mógł być Czarny Dwór? Zresztą, nie ważne jak na niego
mówiono, bo ludzie mówili różne rzeczy, ale czy tak właśnie wyglądało miejsce,
w którym dochodziło do takich okropieństw? Jeśli tak, to Prometeusz musiał
stwierdzić, że jest w nim nad wyraz normalnie.
Był tak zajęty obserwowaniem wnętrza, że prawie zapomniał
się zdziwić.
Powinien, bo właśnie po raz pierwszy nie odbił się od muru i
nie wrócił do gabinetu Heyswortha, tylko znalazł się w umyśle Crane.
Dopiero
po chwili dotarło do niego, co tak naprawdę się stało i aż krzyknął z
niedowierzania. Po raz pierwszy od miesiąca…
Usłyszał
głosy.
Odwrócił
się w stronę, z której dobiegały. Był pewien, że wcześniej pokój był pusty!
Przyjrzał
się swoim towarzyszom i poczuł, że włosy na karku stają mu dęba.
Jedną
z osób niewątpliwie był Czarny Pan. Siedział na krześle, odwrócony twarzą do kominka.
Światło ognia tańczyło na niej, nadając jej upiorny wygląd.
Obok
niego, na podłodze, siedziała kobieta. Głowę złożyła na jego kolanach.
Jasnobrązowe włosy zakryły jej twarz, jednak Ache wiedział, kim jest ta
kobieta. Byli we wspomnieniu Eillin. Nie mogłaby wytworzyć tej sceny, jeśli nie
byłaby tą kobietą siedzącą na podłodze.
Ache
podszedł bliżej, by przyjrzeć się lepiej tej scenie. Był tylko nieistniejącym
obrazem. Nie mogli go zobaczyć, ani usłyszeć.
Ten
widok był dla Uzdrowiciela niezwykle intrygujący. Eillin i Czarny Pan? Tak
blisko siebie? Co to za diabelskie sztuczki?
W
pierwszej chwili pomyślał, że Eillin wpuściła go do swojego umysłu i uraczyła
sfingowanym wspomnieniem. Ache rozejrzał się po otoczeniu. Wszystko było zbyt
dokładne, by był to tylko wymysł jej wyobraźni.
-
Spójrz na mnie.
Ache
aż drgnął, gdy usłyszał syk wydobywający się z ust Voldemorta. Kobieta bez
wahania spełniła żądanie i teraz Uzdrowiciel mógł przyjrzeć się je twarzy.
Zaniemówił.
Jego
pacjentka w niczym nie przypominała tej dziewczyny. Stosunkowo zdrowa cera,
czyste włosy, całe ubranie zupełnie nie pasowały do obrazu panny Crane, jakim Uzdrowiciel
został uraczony w więzieniu.
- Słucham, panie?
Głos
Eillin był niski i miał ciepłą barwę.
Czując,
że ta rozmowa może doprowadzić go do stanu osłupienia, Ache odsunął sobie
krzesło i usiadł obok tej nietypowej pary.
W
oczach Eillin Ache dostrzegł całkowite oddanie. Skąd wzięło się ono u
nastoletniej dziewczyny?
- Wiesz, że doskonale zdaję sobie sprawę z
wszystkiego, o czym właśnie w tym momencie myślisz?
Eillin
oblała się wstydliwym rumieńcem.
Co do…?
- Wybacz panie. Wiem, że nie powinnam –
odparła pokornie, spuszczając głowę.
- Wyjaśnij swoje myśli – zażądał mężczyzna,
chwytając mocno jej podbródek i podnosząc głowę tak, by na niego spojrzała. Jej
twarz była czerwona.
- Panie, to… to nie moja wina. To dzieje się
samo. Nie kontroluję ich.
-
Wyjaśnij!
Choć
niechętnie, Ache przytaknął Czarnemu Panu. On też chciał się dowiedzieć, o czym
myśli Eillin.
- Boję się, że… że coś się wydarzy. Coś złego.
Boję się, że coś stanie się tobie, mój panie.
- Dlaczego?
Ache
miał wrażenie, że zawstydzenie Eillin sprawia Voldemortowi radość. Najwyraźniej
czarnego Pana cieszyło to, że dziewczyna jest w niezręcznej sytuacji i musi
wyspowiadać się z jakichś uczuć do
tej istoty.
Jednak
zanim Eillin odpowiedziała, gdzieś zza drzwi dobiegł straszliwy krzyk.
Prometeusz słyszał już takie odgłosy. Rzadko, lecz wystarczająco często, by je
rozpoznawać.
Prometeusz
był pewny, że znajduje się w Czarnym Dworze, choć wygląd tego pokoju na to nie
wskazywał.
Jeden
krzyk, a po nim cisza. Niczego więcej.
Siedząca
w pokoju para nawet nie zwróciła na niego uwagi. Eillin odpowiedziała na
pytanie Czarnego Pana.
- Pokazałeś mi panie
wszystko, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Otworzyłeś mi oczy. Uratowałeś od
nic nie znaczących ludzi.
W głosie Eillin dało się wyczuć uwielbienie dla Voldemorta.
Ache nie mógł wyjść z szoku.
Najwyraźniej Czarny Pan, jak większość ludzi na świecie,
lubił być chwalony. Nie dał jednak tego po sobie prawie poznać.
- Jestem ci wdzięczna.
Oczy Eillin zrobiły się większe i jakby wypełniły łzami
wzruszenia.
- Chodź tu…
Ache widział jak dziewczyna powoli klęka, by następnie
podnieść się na nogi, nie mógł już jednak zobaczyć, po co Voldemort kazał
dziewczynie wstać. Pomieszczenie wraz z postaciami zaczęło się rozsypywać, a do
mężczyzny, jakby z daleka, dobiegł rozrywający krzyk.
Chwilę później znów siedział na krześle w gabinecie
Uzdrowiciela Heyswortha, oszołomiony i dygocący na całym ciele. Obok niego
Heysworth właśnie unieruchamiał pacjentkę, która rzuciła się w stronę Ache’a z
rękami.
- Nie! – ryknęła, a
jej głos w niczym nie przypominał tego, który Prometeusz usłyszał w jej
wspomnieniu. Był niski, zwierzęcy,
nienaturalny. W chwili, w której dłonie Eillin już dosięgały kołnierza jego
fartucha, Uzdrowiciel Heysworth oszołomił pacjentkę. Dziewczyna opadła
bezwładnie na szezlong. Jedynymi dowodami na to, że żyła, był oddech i powolny
ruch gałek ocznych.
Ache oddychał ciężko, wciąż się trzęsąc. Uzdrowiciel
Heysworth spojrzał na niego z powagą.
- Żyjesz?
Prometeusz niepewnie przytaknął. Przerażony patrzył na
bezbronną Eillin.
Co to miało być, do cholery?
Nie potrafił wytłumaczyć sceny, której był świadkiem. Jakby
tego było mało, w jego głowie wciąż rozbijał się przerażający, anonimowy krzyk
cierpienia.
No, przeczytałam wszystko. :) Wow, to było mocarne. Przygnębiające jak jasna cholera, ostatecznie tematyka nie jest łatwa, ale niesamowicie wciągające. Doskonale oddajesz przemyślenia Crane i jej reakcje na otaczającą ją rzeczywistość. Z tego miejsca polubiłam Uzdrowiciela Ache'a, mam słabość do postaci dobrych, niezrozumianych przez społeczeństwo i wyznających wyższe wartości. Podejrzewam, że jego imię ma wiele wspólnego z mitologicznym odpowiednikiem - Prometeusz poświęca się dla wyższego dobra, ale prędzej czy później przejedzie się na swojej ofiarności. Jego brat Achilles za to jest uwielbieńcem narodu, a też na pewno ma jakiś słaby, na pierwszy rzut oka niewidoczny punkt. Mnie również zastanawia, dlaczego Prometeuszowi tak zależy na wyleczeniu Crane - czy stoi za tym tylko ciekawość młodego lekarza? Niby cały czas podkreśla, że chce dowiedzieć się, dlaczego przeżyła, co robiła w Czarnym Dworze, czym właściwie było to miejsce itd., ale widzę tu również jakiś głębszy sens, choć na chwilę obecną nie chcę niczego precyzować, żeby nie zapeszać, a i może to tylko moje urojenia. ;) Co tam jeszcze... o, twarz basseta była dobra, bardzo plastyczna. :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam troszkę błędów interpunkcyjnych, a i lepiej wyglądałby tekst wyjustowany. Fajną rzeczą jest przy tym to rozbicie na myśli Crane po lewej i rozmowy lekarzy po prawej, niezły zabieg techniczny, nieźle wygląda i ułatwia ogarnięcie, co kto mówi/myśli.
Obserwuję, linkuję, czytam, jestem! :)
Pozdrawiam,
[diamond-fair]
Niesamowicie dziękuję za tak ciepły komentarz. Bałam się, że będziesz "fejspalmować" raz za razem. Skoro jednak tak się nie stało, oddycham z ulgą.
UsuńNiestety wiem, że z interpunkcją mam problemy. Staram się je usuwać, ale nie wszystko zauważę. Dlatego tak doceniam betę na żywo.
Tekst wyjustowany da się zrobić. Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Po prostu nie pomyślałam o tym. Moja wina!
Z Prometeuszem sprawa nie jest prosta, ale nie będę spoilerować. Miło mi jednak, że da się go lubić. Coś w tym jest, że chce nieść pomoc. Jego rodzice, podobnie jak bogowie, niezbyt przepadają za działalnością syna. Co innego Achilles, wojownik, obrońca uciśnionych, który przecież tyle musi poświęcić dla bezpieczeństwa.
Jeszcze raz bardzo dziękuję i cieszę się, że się podobało.
Diamond-fair jest autorskie, prawda? Z chęcią zajrzę. ;)
A gdzieżby tam, wierz mi, bardzo daleko Ci do poziomu "aŁtoreczek". Wszystko da się wyćwiczyć, a Twój styl jest całkiem niezły, więc spokojna głowa, ja nie gryzę. :) Często zdarza mi się ludziom betować na żywo, raz byłam betą oficjalną na zaprzyjaźnionym blogu, więc jeśli chcesz, mogę też betować "na lajfie". ;)
UsuńTak, Diamond Fair jest absolutnie autorskie, podobnie jak większość moich opowiadań. Mam też na koncie parę ficków HP, aczkolwiek obecnie w blogosferze widać tylko jednego: gilderoy-lockhart.blogspot.com -> tak, nie mylisz się, jest o TYM Lockharcie. :D Kiedyś napisałam jeszcze opowiadanie o Seamusie i w ogóle mieszkańcach Hogwartu za czasów siódmego tomu (nieskromnie powiem, że wówczas byłam pierwsza, która poruszyła tę tematykę, bo podczas lektury IŚ zastanowiło mnie, dlaczego tak mało miejsca poświęcone jest buntowi przeciwko Carrowom i Umbridge z jej rejestrem mugolaków, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce :D). Obecnie blog został skasowany, bo wyniosłam się z Onetu na dobre. Mam ogromną słabość do mało ogranych postaci kanonicznych - Seamus, Lockhart... :D
Pozdrawiam,
[diamond-fair]
No, powiem, że z Lockhartem to całkiem oryginalna sprawa jest. Zdaje się, że niewiele osób za nim przepada i ja prawdopodobnie należę do tego grona. Chociaż nie, źle mówię. Ani go lubię, ani go nie lubię. Ot, ni to ziębi, ni parzy. Ale może zajrzę i tam i poczuję nagły przypływ sympatii do tej postaci.
UsuńJeśli będziesz widziała jakieś błędy, proszę, zapraszam, pisz, gań, tylko nie wyzywaj!
Pozdrawiam. :)
Podobno dzięki mojemu opowiadaniu o Lockharcie co niektórzy czytelnicy zaczęli go lepiej postrzegać, więc gorąco zachęcam, może i Ty polubisz Gilderoya. :) Tylko znów - opowiadanie zakończone, więc komentarze wyłączone, bo spam.
UsuńSpokojnie, spokojnie, nie zwyzywam, to nie w moim stylu! :)
Pozdrawiam,
[diamond-fair]
O, właśnie zdałam sobie sprawę, że jednak nie wyłączyłam komentarzy na Lockharcie, więc tym bardziej zapraszam. :) Dobra, już się zamykam, bo wyszedł mały offtopic, wybacz...
UsuńPozdrawiam,
[diamond-fair]
Czytam sobie początek, czytam, czytam. Patrzę. O, Achilles. I przed oczami mam tego gołębia dalej... Ok, koniec dygresji.
OdpowiedzUsuńIndigo lubi sekrety i lubi to wykorzystywać. NO, BABA! Po prostu. Me gusta :3
Sylas Heysworth był mężczyzną wysokim, o szerokich ramionach i proporcjonalnej, w stosunku do ciała, głowie. - Wydaję mi się, ze przy "w stosunku do ciała" niepotrzebnie przecinek 'przed' i 'po'.
Składała się ona z kompletu metalowych rurek połączonych z kamienną myślodsiewnią. < O, Doktor House w świecie czarodziei. Genius!
Ściany dużego pokoju, rozjaśnionego światłem dwóch żyrandoli były ciemnozielone(,) a podłoga jasnobrązowa...
O mamuniu, wspomnienie z LV. Dobra, muszę to napisać. Jako, że mam spaczony umysł niewyżytej seksualnie kobiety:
jej głowa na jego kolanach + "Wyjaśnij swoje myśli" = erotic mode activated.
Dobra, koniec żartów. Na poważnie, to podobał mi się sam wgląd w tą scenę. LV, któremu sprawia przyjemność patrzenie na to, jak ktoś ma problem z wyjściem z niekomfortowej sytuacji. Drań. Czarny Pan jak większość ludzi lubił być chwalony? Pewnie. Nie tylko lubił być chwalony, ale przede wszystkim lubił się wyróżniać pośród tych ludzi, więc jego upodobania były skrajnie przesadzone.
Anonimowy krzyk cierpienia - dobre określenie.
Jeszcze raz wracając, naturalnie, że chciałam zobaczyć, co tam dalej się wydarzy, zanim Eilin wywaliła Ache'a z umysłu. Także ten, mam nadzieję, że jeszcze jakoś włamią się do jej umysłu ponownie.
Buźka!
Ja bym chętnie poznała co więcej mieści się pod erotic mode activated, więc nie wstydzić się wyjaśnić swoich myśli, haha! :D
UsuńA tak na poważnie, to dziękuję za komentarz. Jak ty to robisz, że usmiecham się przy każdym przeczytanym komentarzu od Ciebie? Nie wiem. W każdym razie, indeed, Czarny Pan lubił pochwały. Chcę przedstawić go inaczej, niż przedstawiony był w książce, ale spokojnie. Nie będzie draniem o mięciutkim sercu, który nagle zapragnie hodować różowe kucyki. Ale to już postaram sie zaprezentowac w trakcie.
Archimedes jest tak uroczym gołąbkiem, że na długo zapada w pamięć.
Trust me, I'm engineer.:)
Caluski i sciski.:*
PEES, Czy doktora Hałsa w magicznym świecie mam traktować jako kompljement?^^
Wow, czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Wątpię,ze udało im sie odebrać jej magię. Musi być inna, potezniejsza, skoro Voldemprt potraktowal ja w tak niecodzienny sposób. Podoba mi sie bardzo twój sposób podwójnej narracji. Condawiramurs.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję i zapraszam do dalszego śledzenia! :)
Usuń